Jako styczniowy obiekt miesiąca wybraliśmy kufer sygnowany jest napisem Gleiwtz (znajdującym się wewnątrz kufra).
Jest mroźna zima 1945 r.. Wojska sowieckie przekraczają przedwojenną granicę polsko-niemiecką. Oficjalnie, posuwając się na zachód w stronę stolicy Niemiec, Sowieci zobowiązani byli do zachowania dyscypliny. Ta przestawała ich jednak obowiązywać, poczynając od takich miast jak Bytom czy Racibórz. Od linii, która wyznaczała na Śląsku w latach 1922-1939 granicę Polski i Niemiec rozpoczęła się ich praktyczna bezkarność. Dowództwo sowieckie, chcąc spodziewany złamać zaciekły oporu wojsk niemieckich, zdecydowało się na brutalizację działań oraz uderzenie w cywilów. Miał przyjść czas na zemstę za wszystkie okrucieństwa, jakich niemiecka, hitlerowska machina wojenna dokonała od 1941 r. na froncie wschodnim. Po drugiej stronie, na terenie niemieckiego Śląska, żołnierze Armii Czerwonej dopuszczali się bezkarnych mordów, gwałtów. Dokonywała się celowa eksterminacja i bezwzględna grabież i ostatecznie także wywózki Ślązaków na wschód.
W przekonaniu Sowietów mieszkańcy Śląska byli po prostu Niemcami, z którymi należało wyrównać rachunek krzywd. Wygnano tysiące ludzi, nie zważając na nic: ani na narodowość, ani tożsamość maltretowanych, ani na ich płeć czy wiek. Nie było też ważne, czy i jaką rolę w mijającej wojnie odegrali. Nieraz cierpiały również ofiary niedawnego reżimu nazistowskiego, a nawet dzieci. Zdarzało się też, że przybysz z głębi Polski, nie znając tutejszego języka, a chcąc zająć lokum nowego sąsiada, denuncjował go, twierdząc, że ten mówi po niemiecku. Tę „mroczną noc”, jedną z wielu konsekwencji II wojny światowej nazywamy „Tragedią Górnośląską”.
Nie wiemy dokładnie, ilu mieszkających tu ludzi, obawiając się tragicznego losu swoich pobratymców, w podobnych do prezentowanego przez nas symbolicznego kufra zabrało najpotrzebniejsze rzeczy i wyjechało.